Godzina
20.00. Ktoś puka do drzwi. Mówię „proszę”, a do pokoju wchodzi Pit i Kuraś.
- Dobry wieczór
pani Nadio.
-Witam. Proszę nie
mówić pani. Po prostu Nadia- uśmiecham się przyjaźnie do siatkarzy.
- Mamy problem… -
mówi smutnym głosem przyjmujący.
Ponaglam go gestem
dłoni.
- No więc nasz
kolega…- Kurek chrząka, na co Nowakowski poprawia się. - Nasz przyjaciel nas
ignoruje.
- Jestem jego
świadkiem na ślubie, a nie wiem co założyć i w ogóle - żali się Bartek.
- A ja mam sypać
kwiatki- łka Pit. - I mam trzymać poduszeczkę z obrączkami.
- Wy sobie jaja ze
mnie robicie?! - mówię oburzona. - Ja nie jestem na płatnych wakacjach, tylko w
pracy! Przyjdźcie jak zmądrzejecie.
- Ale ja nie
wiem...
- Nie moja sprawa!-
ucinam rozmowę.- Możecie wyjść. Tam są drzwi.
Siatkarze
uśmiechają się cwaniacko i podchodzą do mnie. Ja niewzruszonym głosem
mówię:
- Ja się Was
nie boję. Ćwiczyłam 3 lata judo.
Siatkarze
naradzają się i jednak rezygnują z ataku.
- Dobranoc pani psycholog
- mówią zgryźliwie kadrowicze i wychodzą z mojego pokoju.
- Dobranoc
psychole - mruczę do siebie.
- Jak tam Ci
idzie?
Wstaję z łóżka jak
poparzona.
- To Ty!-
unikam Twojego wzroku.
- Nadii...
- Wyjdź! -
krzyczę.
- Ale ja nie chcę
znowu Cię stracić - mówisz tym swoim spokojnym głosem.
- Wyjdź, bo...
- Nie uderzysz
mnie- mówisz to z taką pewnością.
- Marcin! Marcin!
Pomocy! - krzyczę z rozpaczy.
- Nie usłyszy .
Rozmawia z Hanią na Skype. Porozmawiajmy ze sobą jak dawniej.
- Nie! Idź!-
krzyczę przerażonym głosem.
- Jeśli zmienisz
zdanie przyjdź do pokoju numer...
- Nie interesuje
mnie to- przerywam.
Oglądasz dokładnie
pokój, w którym nocuję. Twój wzrok zatrzymuje się na mojej lewej ręce.
Bransoletka. Kiedy to zauważam zakrywam ją rękawem swetra.
- Nosisz ją
jeszcze?- widzisz mój wzrok i z rezygnacją w oczach mówisz.- Dobra już idę.
Jestem pod 8. Cześć.
- Cześć!- zgrzytam
zębami.
Wychodzisz z
pokoju. Siadam na sofie i zaczynam bujać się do przodu i do tyłu. Odruch
sierocy, który mi pozostał po dzieciństwie. Po 5 minutach wchodzi zdyszany
Marcin.
- Był tu, prawda?-
mówi każde słowo między wdechem, a wydechem.
Kiwam głową.
- Oddychaj
spokojnie. Za chwile porozmawiamy- mówię spokojnym głosem.
Marcin po chwili
odzyskuje w miarę równy oddech.
- Dlaczego nie
możesz z nim porozmawiać?- kręcę przecząco głową, a środkowy wzdycha.- Dlaczego
nie? Wszystko sobie byście wytłumaczyli.
- Marcin, ja tu
jestem psychologiem. Nie Ty!- warczę na kapitana.- Przepraszam, że jestem
niemiła, ale taki już mój urok.
- Nic nie szkodzi.
Niekiedy Hania na mnie też tak naskakuje - śmieje się środkowy.
- No właśnie. Jak
tam Ci się z Hanią układa?- pytam się i poprawiam się na sofie.
- Planujemy ślub.
Ma się odbyć w 2013 roku, ale trzeba jeszcze ustalić co nieco- uśmiecha się. -
A po ślubie planujemy powiększyć rodzinę.
- To wspaniale.
Będziesz wspaniałym mężem i ojcem- śmieję się, na co dostaję kuksańca w bok. -
No co? Przecież prawdę mówię.
- Widziałem, ze
sama masz męża i córkę. Pewnie Ty też jesteś wspaniałą matką i żoną. Jak ma na
imię mała?- pyta się.
- Elizabeth-
śmieję się, a środkowy spogląda na mnie pytającym wzrokiem.- Luiza, ale mówimy
na nią Liza. Chce zostać siatkarką albo jak to ona mówi być panem Tomkiem
Swędrowskim.
- A ile ona ma
lat?
- Trzy i PÓŁ.
Warto to podkreślić, gdyż mala potrafi czytać i liczyć od PÓŁ roku- śmieję się.
- A może ona
będzie naukowcem?
- Nie wiem, ale od
września idzie do zerówki. Bardzo chce się rozwijać intelektualnie- wybuchamy
śmiechem.
Spoglądam ukradkiem na zegarek. 23:48.
- Marcin, nie chcę
Cię wyganiać, ale niedługo północ, a pobudka o 6, a chyba chcesz być wyspany?
- To my tak długo
rozmawiamy? Przecież nie tak dawno przyszedłem Cię ratować. Chyba przed 21.
Dobranoc Nadio- żegna się środkowy, a macham ręką na pożegnanie.
Drzwi się
zamykają, a ja idę do łazienki wziąć prysznic. O północy kładę się i od
razu zasypiam.
***
Rano budzi mnie kogoś krzyk.
- Pobudka! Już 5!
Wychodzę na
korytarz i widzę Bartmana. W holu pojawiają się zaspani siatkarze. Słychać
tutaj pełno przekleństw.
- Zibi ty
kretynie!- zaczął Kubi. - Nie masz wstępu do pokoju! Śpisz na korytarzu!
Nie będę do pokoju wpuszczał takiego idioty!
- Michał daj spokój.
Pierwszego dnia zgrupowania zawsze jest pobudka o piątej, a że trener nie
przypomniał nam to już nasz problem. Dobra, każdy do swojego pokoju i się
ogarnąć na śniadanie- mówisz zaspanym głosem.
Wszyscy posłusznie
wykonują Twoje polecenie i wracają do swoich pokoi, ja także.
Wchodzę do pokoju i wyciągam z szafy
ubrania. Idę do łazienki i biorę zimny prysznic. Zakładam niebieską sukienkę, a na nogi wsuwam białe
balerinki. Włosy splatam w luźny warkocz. Na rękę zakładam srebrny
zegarek. Biorę moją torebkę i kieruję się w stronę drzwi. Już chcę je otworzyć,
ale ktoś mnie uprzedza.
- Cześć Nadia-
wita się Kuba.
- Cześć. Co
się stało?- pytam się, a Kuba wchodzi do pokoju zamykając za sobą drzwi.
- Byli tu
wczoraj, prawda?- wytrzeszczam oczy, a atakujący mówi dalej. - Ja wcale
ich nie ignoruję. Oni cały czas coś knują. Ja ich nie rozumiem.
- Spokojnie. Teraz
pójdziemy na śniadanie, później będzie oficjalne otwarcie zgrupowania więc
przyjdź przed siłownią. Porozmawiamy w czwórkę: ja, Ty i tych dwóch. Pasuje?-
proponuję, a Kuba na to przystaje.
Wychodzę wraz z
atakującym z pokoju i natykamy się na Kurę i Pitera. Witają się z nami i idą
dalej.
- Bartek!
Piotrek! Poczekajcie!- biegnę do nich. - Pół godziny przed siłownią macie mieć
ze mną spotkanie. No wiecie, muszę Was trochę poznać i w ogóle. Więc do
zobaczenia.
Zadowolona z
siebie odchodzę od nich i podchodzę do Kuby. Jemu również każę przyjść do mnie
tylko o innej porze. Atakujący od razu wie, co kombinuję. Puszczam mu oczko
przed wejściem do stołówki i każdy idzie w swoja stronę.
***
- Witam wszystkich
na zgrupowania kadry siatkarzy 2012- mówi kierownik reprezentacji, Andrzej
Wołkowycki. - Szczególnie witam nowe twarze w kadrze oraz w sztabie. Zacznijmy
od psycholog. Pani Nadia Ziemnic.
Wstaję z krzesła i
witam się ze wszystkimi.
- Może chce pani
coś powiedzieć?- pyta się pan Andrzej, a ja kręcę przecząco głową.- Dobrze.
Witamy również...
Znudzona tym
uciekam myślami do dzieciństwa.
26
LAT WCZEŚNIEJ
- Witam milorda-
mówi mała dziewczynka.
- Witaj milady-
wita się chłopiec i całuje dłoń koleżanki.
- Może masz ochotę
napić się tej zacnej lemoniady? – dziewczynka pokazuje koledze dzbanek
z jasnożółtym napojem.
- Oczywiście,
że tak. Moja miłosierna matka upiekła nam przecudne w smaku ciasteczka -
chłopiec wyciąga spod kurtki pudełko.
Dziewczynka
wlewa do szklanek lemoniadę, a chłopiec otwiera tekturowe pudełeczko.
- Możemy zasiadać
do podwieczorku milordzie- mała pokazuje gestem ręki stół.
Chłopiec odsuwa
koleżance krzesło, by ta mogła usiąść.
- Dziękuje....
-PROSZĘ PANI! -
nagle czuję, że ktoś potrząsa mnie za ramię i zdaję sobie sprawę, że jestem
pustej już sali konferencyjnej.
Spoglądam w stronę
osoby, która mnie obudziła. To sprzątaczka,
- Przepraszam
bardzo – jak poparzona wstaję i wybiegam z sali.
Jestem u siebie w
pokoju i czekam na wizytę Jakuba, Bartosza i Piotra. Pierwszy przybywa Kuba, a
tuż za nim Pit i Kuraś.
- Cześć!- śmieję
się, a chłopacy dziwnie się na mnie patrzą.- To ja już idę.
Wybiegam z pokoju
i zamykam drzwi na klucz. Mam cichą nadzieję, ze ta trójka wszystko sobie
wytłumaczy, bo jeśli nie to się spóźnia na siłownię. Cała ta akcja będzie
nagrywana trzema kamerami (na czwartą nie wystarczyło). Dobrze, ze Marcin
pomógł mi w montażu sprzętu. Sama bym nie dala rady z moim 175. Wszystko, wiec
będzie nagrane, a później zostanie zapisane w kartach.
POKÓJ
NADII
Gdy Nadia wyszła z
pokoju nastała cisza. Nikt nie chciał jej jednak przerwać. Siedzieli naprzeciw
siebie. Minęło 5, 10 i 20 minut. Nagle odezwał się Piter:
- Przepraszamy za
nasze zachowanie.
- No właśnie-
rzekł Kuraś.
- Ale dlaczego...
- Chcieliśmy Tobie
i Adze zrobić niespodziankę. No wiesz taką super- tłumaczył się Pit.
- Wiecie, że za
dwie minuty zaczyna się trening?- oświadczył Kuba, na co Kuraś otworzył okno.
- To tylko parter.
Okno metr nad ziemią- Bartek wyskoczył z okna.- No chodźcie.
Piter usiadł na
parapecie i zsunął się po ścianie. To samo zrobił także Kuba. Trójka kadrowiczów zaczęła biec co sił w
nogach na siłownię. Po chwili stali już z zresztą chłopaków.
- W japonkach
chcecie ćwiczyć?- odezwał się
ktoś z politowaniem w głosie.- Łapcie. Chyba się wam to przyda.
Kadrowicze złapali
torbę i od razu ją otworzyli. Adidasy.
- Dobrze, że się
nie spóźnili, bo Andrea by ich zlinczował- zaśmiała się dziewczyna i poszła korytarzem
do swojego pokoju.
PERSPEKTYWA
NADII
Wchodzę do pokoju
i od razu ściągam kamery. Filmy
zgrywam na laptopa i dogłębnie
analizuję je. Na kartce zapisuję wyniki tego badania. Później biorę z biurka
kalendarz i rozplanowuję spotkania z siatkarzami. Marcin wcześniej daj mi
kartkę z rozpiską kto w jakim, z kim mieszka w pokoju.
Przed końcem
treningu chłopaków idę do trenera by ogłosił moją rozpiskę. Spotykam go na
korytarzu i bez owijania w bawełnę mówię:
- Trenerze! Mógłby pan im to
ogłosić?
Podaje mu kartkę,
a ten kreci przecząco głową.
- Nadia- mówi jak
mój ojciec.- Każdy załatwia swoje sprawy, więc...
- Dobrze - mowie
głosem obrażonego pięciolatka.
Trener prowadzi
mnie na siłownię. Po chwili nasz coach kończy trening, a ja wkurzona na sama
siebie zaczynam ogłoszenie.
- Moi drodzy
gracze! Mam dla Was niespodziankę...- rozglądam się i widzę, ze Zibi chce coś
powiedzieć- ...i proszę mi nie przerywać. Wiec zacznę. Każdy będzie miał ze
mnie spotkanie. Indywidualne. Pierwsza sesja będzie trwała 15 minut. Następnie
będę dostosowywać czas do potrzeb każdego z was, więc...
- Pani Nadio?-
zgłasza się Ruciak.
- Nie pani! Po
prostu Nadia!- poprawiają go Kurek, Możdżonek, Nowakowski i Jarosz.
- No, wiec Nadio.
Musimy na to chodzić?- pyta się.
Zaczynasz się
śmiać tym charakterystycznym dla Ciebie śmiechem.
- Ty chyba sobie
żartujesz?- mówisz
oburzonym głosem.
- Wiec zacznę.....
Po 5 minutach kończę czytać rozpiskę, a Ty się
zgłaszasz.
- Nadia dlaczego
mnie nie ...
- Ty masz za
chwile to spotkanie. Przebierz się i przyjdź- mówię jeszcze spokojnie.- No dobra. Koniec ogłoszeń. Możecie się rozejść.
Wychodzę z
pomieszczenia i idę do swojego pokoju. Na korytarzu wpada na mnie jakiś
chłopak.
-Przepraszam. Nie
chciałem nic Ci zrobić, ale trener kazał mi się spieszyć- mówi szybko chłopak.- Och bym
zapomniał. Michał Mieszko Gogol, ale mów Jamal.
Zaczynam się
śmiać, na co Jamal patrzy na mnie pytającym wzrokiem.
- Nadia Ziemnic.
Idź do Andrei, bo się spóźnisz.
- Do zobaczenia -
mówi na pożegnanie Michał i znów zaczyna biec.
- Cześć - żegnam
się i otwieram drzwi do swojego pokoju.
Wyciągam z biurka
kartki z pytaniami oraz inne pierdoły. Sadowie się za moi biurkiem i czekam na
Ciebie.
Po 5
minutach wchodzisz. Wstaje z fotelu.
- Witam. Siadaj- mówię drżącym głosem.
- Może teraz
porozmawiamy jak kiedyś?- pytasz się.
- Jesteśmy w
pracy- mówię twardo.
- Więc zacznijmy
rozmowę służbową- siadasz na łóżku.- Wypełnij wszystko co o mnie wiesz. Dużo od
ostatniej rozmowy się nie zmieniłem.
- Z Twojego punktu
widzenia nic, ale z punktu psychologicznego bardzo - tłumaczę.
Podaje Ci test i
długopis. Wypełniasz go szybko i oddajesz kartki.
- Masz wrogów w
kadrze? Ktoś Cię dręczy?...
- Nadia! Przestań!
W kadrze jest bardzo dobra atmosfera. Wszystkich toleruję, a oni tolerują mnie-
mówisz oburzony.- Jak tam Ci się układa z Łukaszem?
- Jak się czujesz
pod czas meczu?- ignoruje Twoje pytanie.- Jak się czujesz po wygranym lub
przegranym meczu? Opisz je.
- Zależy jaki mam
dzień. Jeśli zły to tragicznie się czuje, jeśli dobry to wyśmienicie. Jak
wygramy mecz to się raduje, jeśli przegramy jestem zły na
siebie, ze nie dałem z siebie więcej niż dałem- opowiadasz.- Dlaczego się nie
odezwałaś przez te 6 lat? Tęskniłem za Tobą, a szczególnie za naszymi wierszami i wygłupami.
- Przestań!- mowie
podniesionym głosem.- Przepraszam, ale ja jestem w pracy.
- Każdy tu jest w
pracy, ale zawsze zaplanowany mamy czas wolny. Czas dla siebie. Właśnie teraz
jest mój czas wolny- mówisz spokojnym głosem.- Teraz minęło 15 minut.
Powinienem już iść, by cieszyć się z mojego czasu wolnego, ale nie idę. Zostało
nam trochę czasu do obiadu, a ty i tak nie masz żadnych wizyt. Porozmawiajmy.
- Dzisiaj nie.
Kiedy indziej. Proszę Cię tylko o to- mówię cicho.
- Dobrze. Zgadzam
się, ale pod warunkiem, ze będzie to rozmowa bez kamer- oświadczasz, a ja
przytakuje.- Do obiadu.
- Do zobaczenia.
Wychodzisz z
pokoju, a ja wstaje z fotelu i kładę się na moim łóżku. Zamykam oczy i
zasypiam.
'' Nastolatka
wchodzi do domu swojego przyjaciela.
- Dzień dobry panu
- wita się z panem po 40.
- Cześć
Nadia. Szaleniec jest w laboratorium - śmieje się ojciec nastolatka.
- Dziękuję-
uśmiecha się dziewczyna i od razu biegnie do garażu.
Puka w drzwi ich
unikalny kod. Słyszy 'proszę', więc wchodzi do laboratorium.
- Witam Cię moja droga- wita się chłopak.
- Siemka- uśmiecha
się nastolatka.- Chodź zagrać w siatkówkę.
- No właśnie.
Wiesz chyba, ze niedługo zawody podwórkowe w siatkę?- pyta się chłopak.- Ja
zagram na rozegraniu, ty na ataku, Michał i Witek na środku, a Piotrek i
Krzysiek na przyjęciu.
- Ale ja nie
mogę...
- Możesz. Witek i
Krzysiek Ci pomogą w przebraniu. Będziesz się podawała za Mateusza.
- A włosy?- pyta
się dziewczyna.
- Twoja mama
powiedziała, ze je obetniesz na chłopaka- mówi z uśmiechem nastolatek.
- Czy my nie za
dużo ryzykujemy?- pyta się.
Chłopak udaje, że nie
słyszy tego pytania. Bierze piłkę i otwiera drzwi.
- No chodź!
- Idę- dziewczyna
wybiega z garażu i kieruje się w stronę boiska szkolnego.
Dogania ją kolega.
- Nadia!- zaczyna
rozmowę nastolatek.- Wiesz, ze Ci ufam. Chce Ci coś powiedzieć i się poradzić.
- Mów- mówi
obojętnie pochłonięta zabawą piłką.
- Spodobała mi się
pewna dziewczyna...
- Nadia! Wstawaj!
Wyskakuję z łóżka
jak poparzona, a przede mną stoi Jamal.
- Cześć Michał -
uśmiecham się krzywo.
- Za chwilę obiad, więc...
- Już idę- mówię
zaspanym głosem.
Do pokoju ktoś
wchodzi.
- Idziesz Jamal?-
pyta się mężczyzna.- Jarząbek jestem.
Podaje mi rękę.
- Nadia-
przedstawiam się.- Idziemy na ten obiad?
- Jasne-
odpowiadają i wychodzimy z pokoju.
TRENING
POPOŁUDNIOWY
Siedzę na
trybunach tuż obok Jamala i Jarząbka. Chłopacy co chwile rzucają dość
śmiesznymi komentarzami na temat kadrowiczów.
- No i właśnie
teraz widzimy stado przy wodopoju- mówi Oskar.
- Jak zwykle dwie
sztuki muszą się odłączyć od stada- dokończa Michał.
- Bo to przecież
dwie ambitne jednostki- dołączam się do zabawy.
- Zibi i Kubi po
prostu są aż ambitni, że bawią się w Baba Jaga patrzy- mówi z
powaga Jarząbek.
Zaczynam się śmiać
i zarażam statystyków śmiechem.
Na trybuny wchodzą
'ambitne jednostki', a my się uspokajamy.
- O pani
psycholog!- wyje ZB9.
- O Jamal i
Jarząbek - nabija się Kubiak z Bartmana.
Przyjmujący dość
szybko zbliża się do mnie i bierze mnie na ręce. Zbyszek pomaga mu i znoszą
mnie na parkiet. Odwracam głowę do tylu i patrzę błagalnym wzrokiem na śmiejących się
statystyków.
- Ooo. Nie szarpie
się. Nie jest tak ambitną jednostką jak my- komentuje atakujący,
na co przyjmujący mówi:
- A może ona nas
się boi?
- Nie możliwe, a
może jest nie mową?
Nie komentuje tego
chamskiego zachowania. Po 5 minutach postawiają mnie na parkiet. Podchodzi do
nich Andrea i zaczyna rozmawiać po włosku z Kubim i Zibim. (A mamusia mówiła,
ze mam się uczyć włoskiego. Głupia ja.) Chłopacy coś mu zaproponowali, bo na
końcu Andrea powiedział "Bene".
Zniesmaczona tym
wszystkim wychodzę z sali i wracam do swojego pokoju. Dogania mnie Winiar i
mówi, że musi ze mną poważnie porozmawiać. Gdy jesteśmy
w moim pokoju Michał wyciąga z torby, którą niósł butelkę wódki.
- Zakład, że nie
dasz rady wypić jednej półki- mówi poważnie Winiarski, na co parskam.
- Wypije nawet i
dwie!- mówię z triumfem.- Bez popitki! Z gwinta.
- Ok!- szczerzy
się Michał.
Wyciąga cztery
butelki i kładzie na moje biurko. Otwiera dwie. Jedną podaje mi, drugą bierze dla siebie i zaczyna się zakład
taki, że cała Spała jeszcze tego nie widziała.
Na korytarzu napotykam starszą panią.
- Nie mijaj się z
przeznaczeniem - mówi cicho.
- Słucham?
- Masz tu osobę,
która raz już straciłaś!- mówi przerażającym głosem.
- Pani mnie chyba
z kimś pomyliła - krzyczę i uciekam od niej.
- Ta osoba Cię
kocha, ty ją też! Nie oszukasz przeznaczenia!- krzyczy.- Nie uciekniesz!
Odwracam się i jej
już nie widzę. Otwieram drzwi i dziwne ukłucie w mózg. Kartka z kalendarza.
Trening na siłowni. Czyjś krzyk. Fizjoterapeuta. Obiad. Ja w stroju
siatkarskim. Koniec.
- To tyko
fatamorgana! To tylko fatamorgana.- mruczę pod nosem.
Wchodzę do pokoju.
Rozglądam się po pokoju. Przecieram oczy ze zdumienia. Znowu ta starsza pani.
- Co tu pani
robi?- pytam się obudzona.
- Jestem Twoją praprapraprababcią- mówi cicho
kobieta.
- Moja 4 razy
prababcia nie żyje od ponad 120 lat- mówię pewna siebie.
- Prawda-
przyznaje mi rację kobieta.- Mów mi Eleonora.
Kiwam głową de
zdumienia. Przypominam sobie mój wywód przodków. Naprawdę
moja 4 razy prababcia miała tak na imię.
- Wiem, że masz
dar przewidzenia tak samo jak
ja- mówi Eleonora.- Czy mogę Ci opowiedzieć historię, która wszystko Ci
wytłumaczy?
Kiwam głową jakbym
została zahipnotyzowana.
- Przed XII
wiekami nasza babka dostała od czarownicy dar. Babka w Testamencie zapisała, że
co 123 lata najstarsza z pokolenia wnuczka po 20 odziedziczy ten dar. Dar
przewidzenia. Dla niektórych z naszych przodkiń był to niezły ubaw, ale nie dla
mnie. Doktor Eleonory Ziemnic- opowiada jakby w transie.
- Przestań!-
podchodzę do okna.
- Ale to jest
prawda. Nadio musisz umieć się tym posługiwać, bo...
- Nadia! Mogę?-
puka ktoś do drzwi, a Eleonora znika.
- Wchodź Winiar!-
krzyczę.
Drzwi się
otwierają i ukazuje się Winiarski.
-
Przepraszam, że Ci komplikuję prace. Miał przyjść Wiśnia, ale się z
nim zamieniłem.
- Rozumiem.
- Mam małe
pytanko- zaczyna Michał.
- No zadawaj.
- Czy Ty się spotkałaś z Eleonorą?-
patrzy na mnie swoimi niebieskimi paczadłami z nadzieja, ze to jest nieprawda.
- Czy Ty też masz
dar?- pytam się.
- Jej mąż
powiedział mi, ze mam dar przeszłości. To jest przerażające! Czy to jest...
- Pit dzwon po
karetkę. Nadia i Winiar zemdleli i się
nie kontaktują- słyszę głucho.- Marcin dzwoń po karetkę. Ruchy!
Chcę otworzyć oczy
i zacząć krzyczeć, ze nic mi nie jest, ale coś mnie powstrzymuje. Krzyki
cichną.
- Czy to jest
normalne?- pyta się Winiar.
- Zapewne nie. My
jesteśmy jakby w śnie.- oświadczam.- Nasze ciała są gdzie indziej, a my
jesteśmy tu!
- Czy my możemy
komuś wejść do umysłu?- patrzy się swoimi oczyma w pustkę.- Jeżeli ja mogę
zaglądać do przeszłość, to wchodzić do umysłu chyba też.
Łapię się na lewa
rękę, w której czuje ogromny ból.
- Michał! Ręką!-
krzyczę przeraźliwie.
- Pani Nadio!
Budzimy się!
Otwieram oczy.
Przede mną stoi lekarz i Ty.
- Nadia. Ty
żyjesz!- krzyczysz
- A Michał?- pytam
się i rozglądam się po szpitalnej sali.
- Skąd wiesz?-
pytasz się.-Twoje oczy są zielone nie brązowe!
Podajesz mi
lusterko. Oglądam swoje tęczówki. Moje czekoladowe oczy zmieniły się w
trawiasta zieleń. Do sali przybiega Zator i Wąski.
- Michał...jego
oczy...brązowe...niebieskie...- mówi zdyszany Zati.
- Czy wy też się
czujecie jak w horrorze?- pyta się Wąski, na co my patrzymy się na niego
pytająco.- No jak w "Nienarodzonym".
Budzę się. Siadam
na łóżku. Nade mną stoisz Ty i Marcin.
- Nieźle
zabalowałaś z Winiarem. Wypić dwie półki na łebka to jest coś- śmieje się
Marcin.
- Winiara nam
rozpiłaś!- udajesz, ze jesteś zły.
- Naprawdę, tyle
wypiłam?- Możdżon wskazuje na cztery butelki wódki.
- Michał trzymał w
ręku piąta- śmiejesz się.
- Przypuszczam, ze
to były zawody- myśli głośno kapitan.
Spoglądam na
zegarem i widzę, ze jest już 10. Rozruch poranny się już odbył, więc nici z
mojego świetnego planu odchudzania się
na lato. No cóż kiedyś muszę sama pobiegać po Spale i okolicach.
Wchodzę na stołówkę. Liczę, że może
coś zostało po śniadaniu. Mylę się, więc pozostało mi nic innego niż zrobić
sobie "poranny" rozruch i biec do najbliższego warzywniaka, by zrobić
sobie chociaż małą sałatkę. Wracam do pokoju i ubieram dresik i vansy. Do kieszeni
wsuwam 20-złotowy banknot i zamykam drzwi od mojego pokoju. Zbiegam po schodach i truchtam po holu.
-
Nadia, pójdziesz ze mną na studniówkę?- pyta się chłopak.
-No
pewnie! A co Ewka nie mogła?- pyta brunetka.
-
Daj spokój. Wolała Witka - mówi smutnie chłopak.
-
Chodź do "Milorda" na naszą kawę. Porozmawiamy na spokojnie-
dziewczyna proponuje przyjacielowi.
Idą
dość szybko zaniedbaną uliczką. Widzą, że idzie przed nimi Ewka z Witkiem.
-
Mam pomysł- uśmiecha się Nadia.- Zaufaj mi.
Łapie
dłoń przyjaciela i ciągnie go za sobą.
-
Nadia!- krzyczy chłopak.
Dziewczyna
zatrzymuje się i zaczyna całować przyjaciela. Kątem oka widzi minę Ewki.
-
Nie wiedziałem, że aż tak dobrze całujesz- śmieje się chłopak.
-
Przepraszam- zawstydza się dziewczyna i ucieka od chłopaka.
Wspomnienia bolą. W szczególności to,
co źle zrobiliśmy. Chcemy cofnąć się w czasie, lecz nie możemy. Dlaczego tak
wiele ludzi musi je ciągle powtarzać? Łzy płyną po moich policzkach. Dołująca
piosenka w słuchawkach jeszcze bardziej mnie zasmuca. Siadam na najbliższym
pniu drzewa. Ktoś do mnie podchodzi. Wyjmuję słuchawki i unoszę głowę.
- Nadia, co się
stało?- pytasz się, na co wybucham jeszcze większym płaczem.
- Masz osobę,
którą kochasz?- pytam się.
- Mam. Jest to
moja żona. Kocham ją jeszcze bardziej od siatkówki- mówisz.
- Ja nie mam. Nie
kocham Łukasza. Oszukiwałam się, że go kocham. Po tym wszystkim biorę rozwód.
On jest moim kolegą, nie mężem - wyżalam się.
Siadasz obok i przytulasz mnie jak to zawsze
robiłeś.
Dziewczyna siada na sofie w ich
mieszkaniu. Z łazienki wychodzi świeżo, co wykąpany przyjaciel. Siada obok niej
i przytula ją.
-
Znowu przegrałam z kontuzją!- mówi żałośnie na co chłopak wstaje i podchodzi do
brzozowej komody.
-
Proszę Cię, tylko nie zdjęcia- mruczy dziewczyna.
Chłopak
podchodzi do niej z bordowym pudełkiem.
-
Wszystkiego najlepszego Złośnico!- śmieje się chłopak.- Zakładaj swoja nowa
czarną sukienkę i idziemy się pobawić.
- Nadia!- słyszę
Twój krzyk.
Wracam do
rzeczywistości. Jestem wtulona w Ciebie i nie mam zamiaru przestać.
- Nadia,
przepraszam za wtedy...- wzdychasz ciężko.- Zapomniałem, że zeszytu nikt nie
mógł oprócz nas dotykać...
- Przestań... To
moja wina, ze zerwałam kontakt. Nie mogłam pogodzić się...- mówię ochryple.
Nie kończę zdania.
Wstaję i uciekam. Znowu. Może nie chcę, żebyś wiedział, że moje uczucie do
Ciebie nie wygasło. Mam
dość tego wszystkiego. Mam dość mojego popieprzonego życia.
Nagle odwracam się i
widzę jak samochód pędzi w moją stronę. Słyszę Twój krzyk, a potem pisk opon.
TWOJA
PERSPEKTYWA
- Nadia! Uciekaj!-
krzyczę jak najgłośniej mogę.
Niebieskie BMW
uderza w Nadię. Biegnę do
niej. Z samochodu wychodzi mężczyzna. Widzę jej twarz, która jest cała we krwi.
Wyciągam telefon z kieszeni i dzwonie pod numer 112. Pan który zrobił krzywdę mojej przyjaciółce
próbuje jej pomóc. W mojej głowie wirują myśli, że to wszystko przeze mnie.
Rozłączam się i idę pomóc mężczyźnie, który spowodował ten wypadek. Nadia na
szczęście oddycha. Prawdopodobnie coś ma z kręgosłupem.
Po 10 minutach przyjeżdża policja, straż
pożarna i pogotowie ratunkowe. Zabierają Nadię do karetki, a mnie i tamtego
faceta na przesłuchanie.
MOJA
PERSPEKTYWA
Słyszę dźwięk aparatury. Otwieram
oczy. Białe ściany .
- Czy ja jestem w
niebie?- pytam się, na co słyszę salwę śmiechu.
- Mamo, Ty
żyjesz!- krzyczy Luiza.- Dobrze się czujesz?
- Tak córciu-
zapewniam córkę.- Jest tutaj Twój idol?
Wchodzisz do sali
z bukietem słoneczników. Zapamiętałeś, że to moje ulubione kwiaty.
- Część Nadi-
uśmiechasz się.
Kładzie na stoliku
kwiaty i daje mi buziaka w policzek.
- Mamo dlaczego mi
nie powiedziałaś, ze byłaś jego przyjaciółką!?- pyta się oburzona Liza.
Nie wiem co
odpowiedzieć. Bierzesz Małą na
kolana i szepczecie coś. Zasypiam.
Dziewczyna ubrana w piękną suknię oraz
chłopak w nienagannie skrojonym garniturze wchodzą do ich ulubionej kawiarni
"Milord". Siadają przy stoliku. Podchodzi do nich kelner. Zamawiają
dwie kawy latte. Czekają na
kawę w milczeniu. Po 5 minutach kelner podaje im napój.
-
Dzięki, że poszłaś ze mną na studniówkę- pierwszy odzywa się chłopak.
-
Proszę. Szkoda, że nie podali tam takiej wspaniałej kawy- mówi radośnie dziewczyna.
Chłopak
posmutniał i nastaje cisza. Do kawiarni wchodzi Krzysiek, Piotrek i Michał.
Podchodzą do nich i witają się.
-
Siadajcie- mówi dziewczyna do kolegów.
-
Ale heca!- zaczyna Krzysiek.
-
Ewka jest w ciąży!- pieje Piotrek.
-
A wiecie z kim?- pyta się Misiek.
Chwila
ciszy.
-
Z Witkiem!- mówią wszyscy razem.
Zaczynają
się śmiać. Podchodzi kelner i bierze zamówienie od chłopaków.
-
Mały! Daj spokój! Ewka...
-
Jest suką.- mówi zdenerwowany chłopak.
-
Sam mówiłeś, że nie każda dziewczyna jest idealna- zaczyna dziewczyna.
-
Ale Ewka puściła się za moimi plecami z Witkiem i jest z nim w ciąży!
Nie
odpowiada. Brunetka wychodzi z kawiarni i idzie rynkiem miasta.
-
Nie każdy chłopak jest idealny dla tak ślicznej kobiety jak Ty- mówi cyganka
stojąca na rynku.
Dziewczyna
zaintrygowana tym co powiedziała przed chwilą kobieta podchodzi do niej.
-
Daj rękę dziecko- rozkazuje cyganka, a Nadia wykonuje to.- Życie Cię nie
oszczędzi. Najpierw zdrada przyjaciela, później męża. Uważaj na mężczyzn. Są
wobec Ciebie fałszywi. Masz strasznie...
Otwieram oczy. Spoglądam na zegarek.
3.17. Czuję że muszę iść do Spały. Siadam na łóżku, zakładam kapcie i idę.
Podchodzi do mnie pielęgniarka.
- Pani nie może
chodzić! Przecież pani ma paraliż nóg!- krzyczy pielęgniarka.
Olewam ją i idę
dalej, a może i biegnę.
- Pani Nadio!
Proszę wrócić!- krzyczy lekarz.
Zatrzymuję się.
Podchodzi do mnie lekarz.
- Jak wszystko
będzie dobrze to panią wypuścimy popołudniu- zapewnia lekarz.
Maszeruję
zdenerwowana po szpitalnym pokoju.
- Mateusz! Plasuj!
Nie atakuj!- krzyczy rozgrywający.
Ósemka pewnie
siebie atakuje. Przy lądowaniu źle stawia nogę.
- Nadia!- krzyczy
matka i wybiega z trybun.
Sędzia podchodzi
do "chłopaka" i pyta się czy gra.
- Mateusz nie
ryzykuj!- mówi twardo Witek.
- Gram dalej!-
oświadcza dziewczyna.
- Czy Mateusz
Nawrocki pomoże swojemu zespołowi. Czy Milord Wałbrzych wygra z Wściekłym
Diablo. Przypominam. Rozgrywany jest piaty set. Wynik 14-14. Ostatnią akcję
wygrał Mateusz Nawrocki z
Milorda. Na zagrywce właśnie on. Czy zaryzykuję?
Stoi na zagrywce.
Pierwsze odbicie, drugie. Łapie piłkę
i podrzuca góry. Robi rozbieg. Uderzenie.
- As serwisowy!
Tego było trzeba drużynie czerwonej. Piłka meczowa dla Milorda Wałbrzych.
Dostaje piłkę.
Stoi przed linia końcową. Wyrzuca piłkę, szybki rozbieg i skok.
- To dla ciebie
tato!
Skrót. Piłka po
taśmie. Problem z przyjęciem i trybuny.
Mateusz pokazuje
sędziemu, ze schodzi, nie wie nawet, ze wygrali finał. Siada na ławce i
zasypia.
Rano
budzę się 8.46. Siedzisz już przy mnie. Nie zauważasz nawet tego, że się obudziłam.
- Najlepszym
rozgrywającym Ligi Podwórkowej zostaje zawodnik z numerem 5...
- A najlepszym
atakującym zostaje z numerem 8 zawodnik z drużyny Milord Wałbrzych Nadia
Nawrocka!- śmiejesz się.- Pamiętam jak wtedy chłopaków zżerała złość.
- Chcieli nas dyskwalifikować
za to, ale powiedzieli, że dziewczyna może brać udział w tej kategorii- śmieję
się.- To było jakieś 20 lat temu.
- A trzynaście lat
temu się pokłóciliśmy- wspominasz.- Masz nasz zeszyt.
- Mam go, ale
jedna kartka ...
- Została wyrwana.
Pamiętam nawet kiedy...- wzdychasz.- Wybaczysz mi to wszystko. Ja potrzebuje przyjaciela. Gdy Arek...
Nie znałaś go. On był
wsparciem. Chciał Cię poznać... I to bardzo. 2004 roku na chrzcinach Seby
miałem, mieliśmy nadzieję, że przyjdziesz. Byś go poznała. Byliście identyczni.
Siadam na łóżku. Widzę jak łzy płyną
Ci po policzkach. Wycieram Twoje łzy rękawem mojej flanelowej koszuli.
- A Ty nie
wiedziałeś jak Cię kochałam. Nadal kocham- szepczę.
Wpijam się w Twoje
usta. To jest silniejsze
ode mnie. Nie potrafię przestać. Ty nie przerywasz.
- Nadia- mówisz
cicho.- Nie możemy tego robić. Ja mam już swoją połówkę. Jest nią Iwona.
- Nie pierdol
tyle- mowie wściekle i ponownie Cię całuję.
Nie chciałam by
się to tak szybko potoczyło.
Wybiegam z sali, a
Ciebie zostawiłam w sali. Natknęłam się na kogoś.
- Nie rób tego. On
nie jest tego wart- mówi.
To ta sama cyganka
co wtedy. Teraz nie mam już żadnych wątpliwości.
- On nie jest
warty tej przyjaźni. Poznasz w pracy dojrzałego mężczyznę, który jest w
podobnej sytuacji- mówi jakby w transie cyganka.- Podaj mi rękę.
~*~
Bardzo długi rozdział. Ma 24 strony w Wordzie, ale to taki mały prezent na święta :P
Czas również na życzenia;
Zdrowia, bo zdrowie jest najważniejsze. Pieniążków, bo pieniążki też są ważne, ale nie tak ważne jak zdrowi i szczęścia, bo szczęście tez jest ważne :P
Tak podejrzewałam. Po przeczytaniu prologu miałam wrażenie, że wszystko co tu czytam jest trochę o Krzyśku, szkoda tylko, że pokazanym w takim świetle, ale cóż, mam nadzieję, że to się chociaż w małym stopniu zmieni :D
OdpowiedzUsuńWszystko dzieje się bardzo szybko, Nadia szybko zyskuje przyjaciół, szybko odnajduje się sytuacji. Da sobie radę, chociaż widać, że potrzebuje kogoś kto byłby jej oparciem.
Wyczuwam że Nadia będzie z Możdżonkiem :D
OdpowiedzUsuńA co do Igły to byłam już na 90% pewn że to on gdy napisałaś "biegasz z kamerą" ; )
Zapraszam do mnie http://siatkowka-nas-laczy.blogspot.com/
Czytałam ten rozdzial jakbym była w transie. Wspaniale piszesz :)
OdpowiedzUsuń